Działania manifestujących niezadowolenie z rządów komunistycznych przybierały różnorodne formy. Po wprowadzeniu stanu wojennego były raczej mało widoczne. Z czasem były one coraz śmielsze. Przejawiały się malowaniem haseł na ścianach i nawoływaniem do różnorodnych form indywidualnego i zbiorowego protestu.[1]
Nauczyciel historii Krzysztof Marek Obratański działał w Końskich, Stąporkowie i Sierosławicach (województwo kieleckie), umieszczając na murach napisy antykomunistyczne, co oczywiście według organów ścigania miało na celu wywołanie niepokoju publicznego. Obratański działał wraz z Tomaszem Krzaczyńskim, Piotrem Stefańczykiem, Lechem Zięcikiem. Swoją niechęć do MO, PZPR i PRL ubierali w rozmaite słowa, umieszczane w miejscach, w których łatwo można było je przeczytać.[2]
Cała sprawa zaczęła się w sposób dość niewinny. Obratański, który studiował historię na WSP w Kielcach był jednocześnie najstarszym członkiem grupy. W rozmowach z kolegami wyjaśniał im błędy w polityce państwa. Informował ich również o istnieniu opozycji. Akcje, które uzgadniali, a następnie wykonywali, to oprócz czytania bibuły, głównie malowanie napisów na murach, w których namawiali do oporu wobec władzy, np. bojkotu wyborów. Przenosili również ulotki i rozsypywali je w dogodnych miejscach. Ulotki o wiele mówiących tytułach, takich jak: „Wybory precz”, „Wyborco nie daj się oszukiwać”, „Jesteś Polakiem – nie idź na wybory”, wędrowały do mieszkańców Końskich, Stąporkowa i Sierosławic. Doradzano w nich, że jeśli już ktoś znajdzie się w lokalu wyborczym, to powinien kartę do głosowania zabrać ze sobą lub zniszczyć.[3]
Upamiętniali również rocznicę wkroczenia wojsk radzieckich do Polski 17 września 1939 roku. Już więc 6 września 1984 roku mieszkańcy Stąporkowa czytali na murach napisy „Katyń pomścimy” i „Śmierć ZSRR”. 6 grudnia 1984 roku Krzysztof Obratański wraz z Tomaszem Krzaczyńskim, wybili szybę w oknie budynku Komitetu Miejsko-Gminnego PZPR w Końskich w województwie kieleckim, a następnie wrzucili do pomieszczenia kwas masłowy. Przez okres trzech miesięcy panował tam odór, którego nie można było zlikwidować.[4] Milicja ustaliła sprawców tego czynu i dokonała aresztowania. Podejrzanym przedstawiono zarzut nawoływania do niepokojów publicznych i rozruchów.
Sąd Wojewódzki uznał wszystkich za winnych zarzucanych im czynów. Rozprawie, która odbyła się 7 i 28 lutego 1986 roku, przewodniczyła L. Chutarzyńska. Udział brali również ławnicy J. Dulęba i A. Niebiałek, oskarżycielem był wice prokurator rejonowy Zbigniew Kupis. Dla Obratańskiego sąd orzekł karę 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata oraz zakaz wykonywania zawodu nauczyciela na okres 3 lat. Ponadto obciążono go grzywną w wysokości 130 tysięcy złotych z zamianą na wypadek nie uiszczenia na 130 dni aresztu. Ponieważ oskarżony siedział w areszcie od 14 września do 20 grudnia 1985 roku, uznano, że grzywna została wyegzekwowana w wysokości 98 tysięcy złotych. Pozostali oskarżeni otrzymali kary po 1,5 do 1 roku pozbawienia wolności. W stosunku do wszystkich zawieszono odbywanie kary na okres do 3 lat. Orzeczone w stosunku do nich grzywny były w wysokości od 50 do 100 tysięcy złotych. Ważną kwestią jest to, że sąd kosztami postępowania obciążył Skarb Państwa zwalniając z tego obowiązku skazanych. Zasądzono również zniszczenie dowodów rzeczowych, m.in. broszu-ry Czesława Miłosza „Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada”, dwóch proporczyków, wyciętego z papieru orła w koronie i innych.[5]
[1] Np. do noszenia znaczka „Solidarność” lub raz w tygodniu bojkotowania oficjalnej prasy. J. Holzer, K. Lesk, „Solidarność”…, s. 40-60.
[2] Decyzja Sądu Wojewódzkiego w Kielcach, II K.6/86, kopia w zbiorach autora.
[3] Tamże.
[4] Tamże.
[5] Tamże.