W PRL w powództwach cywilnych opartych o przepisy kodeksu cywilnego mówiących o ochronie dóbr osobistych, zawarte były twierdzenia, że zatrzymania miały charakter bezprawny, godzący w ich dobro osobiste, jakim jest wolność. Domagano się w nich uznania działań SB za bezprawne oraz zobowiązania pozwanego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kielcach, do przeproszenia powodów na łamach prasy katolickiej oraz zasądzenia od pozwanego na rzecz PCK po pięćdziesiąt tysięcy nawiązki w każdym przypadku.
Zastanawiając się nad powzięciem takiego kroku osoby zainteresowane powzięciem takich działań wiedziały zapewne o toczącej się od dłuższego czasu sprawie Jana M. Rokity, który ponad rok przed powyżej opisanymi zatrzymaniami w Krakowie w dniu 3 maja 1986 roku zatrzymany został na czterdzieści osiem godzin w areszcie śledczym przy ulicy Mogilskiej. Po wyjściu na wolność pozwał do Sądu Wojewódzkiego w Krakowie Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych domagając się uznania za czyn bezprawny zatrzymanie go w dniu 3 maja 1986 roku, a także przeproszenia za samo zatrzymanie, jak również za sposób potraktowania go przez funkcjonariuszy.
Otóż używając środków przymusu fizycznego zmuszono Jana Rokitę do pod-dania się pobraniu odcisków palców i fotografowaniu. Zamiarem Jana Rokity było również uzyskanie sądowego nakazu zaniechania naruszenia w przyszłości jego dóbr osobistych. W trakcie procesu od 14 czerwca 1986 roku do 3 marca 1987 roku odbyło się siedem rozpraw, przesłuchano siedemnastu świadków, z których dziewięciu było funkcjonariuszami MO i SB. Sąd zapoznał się z wieloma dokumentami, takimi jak: raportami o zatrzymaniu, nakazów osadzenia i zwolnienia z aresztu, książeczki dyżurnego, książki oddziału aresztu, notes służbowy funkcjonariusza.
W odpowiedzi na pozew funkcjonariusz krakowskiego WUSW kapitan Jerzy Solarski przekonywał, że intencją wytoczenia procesu było ujawnienie nazwisk oraz publiczne okazanie na rozprawach funkcjonariuszy, a cel udowodnienia naruszenia przepisów jest drugorzędny. Wyrok, jaki zapadł, nazywamy salomonowym, uznawał, iż zatrzymanie nie było bezprawne, dopatrzył się jednak naruszeń prawa w postępowaniu funkcjonariuszy.[1]
Sąd Wojewódzki w Krakowie w składzie: Piotr Lechowski – przewodniczący, B. Popiół i W. Fitczyk – ławnicy nakazał WUSW napisanie do J. Rokity listu następującej treści: „Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych Przeprasza obywatela Jana Rokitę za naruszenie dobra osobistego w związku z zasadnym zatrzymaniem w dniu 3 maja 1986 roku o godzinie 13.05 w charakterze osoby podejrzanej przez to, że nie został zawiadomiony o przyczynie zatrzymania oraz za połączone z naruszeniem nietykalności cielesnej usiłowania wykonania zdjęcia fotograficznego i pobrania odcisków palców, nie znajdujące oparcia w przepisach prawa względem powoda, jako osoby podejrzanej, której nie przedstawiono zarzutów w toku wszczętego już postępowania przygotowawczego, jak również za zaniechanie niezwłocznego zwolnienia powoda z zatrzymania po godzinie czternastej 5 maja 1986 roku wobec ustania przyczyny zatrzymania i braku przeszkód do zwolnienia, które nastąpiło dopiero z chwilą upływu czterdziestu ośmiu godzin od zatrzymania”.[2]
Od tego wyroku częściowo odwołał się Jan Maria Rokita oraz WUSW w Krakowie składając rewizję do Sądu Najwyższego. Kapitan Solerski w uzasadnieniu napisał, że członek nielegalnej organizacji, to jest Jan Rokita, wszczynając proces sądowy dąży do wywołania określonych nastrojów społecznych a orzeczenie Sądu Wojewódzkiego utrudnia pracę organów bezpieczeństwa i normalne funkcjonowanie, albowiem praca ta jest już oceniana przez kontrolę służbową resortu. Pełnomocnik Jana Rokity adwokat Jan Kosch powiedział „iż bezprawne naruszenie takich dóbr jak wolność czy też nietykalność cielesna mieści się w pojęciu moralnego funkcjonowania”.[3]
Wyrok pierwszej instancji Sąd Najwyższy utrzymał w mocy orzeczeniem z dnia 7 lipca 1987 roku,[4] a Prokurator Generalny wniósł do Sądu Najwyższego rewizję nadzwyczajną. W dniu 24 września 1987 roku Sąd Najwyższy, w składzie siedmiu sędziów pod przewodnictwem K. Piaseckiego, oddalił rewizję nadzwyczajną.[5]
W uzasadnieniu Sąd Najwyższy stwierdził, że art. 417 kc, na który powoływano się w rewizji w sprawie Jana Rokity nie miał zastosowania, albowiem dotyczy odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkody majątkowe, natomiast Jan Rokita dochodził naprawienia szkody nie majątkowej, spowodowanej naruszeniem jego dóbr osobistych. Dalej w uzasadnieniu sąd przypomina „Wolność jest jednym z podstawowych praw człowieka, a jego ochrona zagwarantowana została zarówno przepisem konstytucyjnym jak i ustawami, między innymi art. 23 kc wymienia wolność jako jedno z dóbr osobistych, pozostających pod ochroną prawa cywilnego.
Ochrony wolności obywatela dotyczy także artykuły kodeksu postępowania karnego nakazujące bezzwłoczne zwolnienie osoby zatrzymanej”.[6] Na wszelkie zarzuty, że stawianie funkcjonariuszy SB przed sądem jest bezprawne przypomniał uchwałę siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 10 listopada 1986 roku[7] – „w sprawach o ochronę dobra osobistego w postaci wolności, naruszonego na skutek lub w związku z zatrzymaniem obywatela przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej lub Służby Bezpieczeństwa zakresem badania sądu objęte są także kwestie dotyczące okoliczności zatrzymania i prawidłowości stosowania przepisów prawnych regulujących instytucję zatrzymania, a zatem w procesie o ochronę dóbr osobistych sąd winien badać, czy naruszenie przepisów dotyczących instytucji zatrzymania jest ewidentne i jaki wywarł skutek dla dotkniętej nim osoby (…) powód nakłaniany był przy użyciu przymusu bezpośredniego, naruszającego jego nietykalność cielesną, do poddania się czynnościom nie znajdującym oparcia w przepisach prawa w stosunku do niego, jako osoby zatrzymanej. Uchybień tych nie można uznać za drobne o charakterze wyłącznie proceduralnym, bowiem rażąco naruszyły przepisy regulujące instytucję zatrzymania i jednocześnie naruszyły dobra osobiste powoda w sposób istotny.[8]
Odpis wyroku wraz z uzasadnieniem otrzymał z akt Sądu Najwyższego adwokat Edward Rzepka. Podobnie jak w sprawie Jana Rokity w Krakowie głównym celem pozywających było uzyskanie przeprosin ze strony WUSW w Kielcach. Przeproszenie na łamach prasy katolickiej, a także zasądzenie nawiązki po pięćdziesiąt tysięcy złotych na rzecz PCK miałoby według pozywających w przyszłości zapobiec podobnym bezprawnym działaniom.
Prawnicy podejmujący się reprezentować poszkodowanych nie przypominali sobie wówczas, aby wcześniej prowadzone były podobne sprawy. Istotnie na terenie województwa kieleckiego takich spraw nigdy nie było. Nie było możliwe, aby złożyć skargę na funkcjonariusza, bo natychmiast takiemu śmiałkowi wytyczana była sprawa karna pod byle jakim pretekstem. Tu w trybie cywilnym, który przynajmniej formalnie zakładał obu stron funkcjonariusz SB, którzy do tego czasu nie musieli tłumaczyć się dlaczego łamią przepisy dla nich przecież skonstruowane i im bardzo przychylne. W tym przypadku zobligowani byli do odpowiedzenia na pozew w formie pisemnej. Musieli w takiej odpowiedzi zawrzeć podstawę prawną i faktyczną zatrzymania oraz rozliczyć się z całego okresu zatrzymania pod kątem zgodności z przepisami.
Radca prawny Małgorzata Pater reprezentująca WUSW włożyła w to nie mały wysiłek intelektualny. Argumenty rozpisano aż na sześć stron maszynopisu. Wywody WUSW poparte były zeznaniami świadków funkcjonariuszy RUSW. Byli to dla miasta Skarżyska-Kamiennej: Zbigniew Gibaszewski, Lech Ciok i Adam Cepila. Utrzymywano, że zatrzymanie Mieczysława Woźniaka na czas od godziny 20.30 dnia 13 czerwca 1987 roku do godziny 16.30 dnia 14 czerwca było uzasadnione, ponieważ: „Powód uwagę organów Służby Bezpieczeństwa zwrócił na siebie po wprowadzeniu stanu wojennego. (…) utrzymywał kontakty z działaczami byłej „Solidarności” (…), regularnie uczestniczył w dotyczących „Solidarności” uroczystościach organizowanych przy kościele św. Józefa w Skarżysku, zaś pielgrzymki do Częstochowy wykorzystał do manifestowania istnienia zdelegalizowanego związku „Solidarność” oraz swojej do niego przynależności (…)”.[9]
Natomiast bezpośrednią przyczyną zatrzymania było to, że „ w dniu 9 marca 1987 roku z udziałem powoda odbyło się spotkanie członków byłej „Solidarności”, na którym postanowiono, by zgromadzenie podczas uroczystości z udziałem papieża wykorzystać do zamanifestowania istnienia „Solidarności”.[10] Służba Bezpieczeństwa tak bardzo obawiała się, że Mieczysław Woźniak rozwinie jakiś transparent, że konieczne było w jej mniemaniu osadzenie go w areszcie.
[1] „Prawo i Bezprawie”, 1987, nr 8-10, s.25.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Decyzja Sądu Najwyższego III CR 155/87.
[5] Decyzja Sądu Najwyższego III CRN 246/87.
[6] Tamże.
[7] Decyzja Sądu Najwyższego III CZO 17/86.
[8] Tamże.
[9] Decyzja Sądu Wojewódzkiego w Kielcach, I 113/87.
[10] Tamże.