Etnocentryzm jest światopoglądem, według którego ostateczną i fundamentalną podstawą życia społecznego, kryterium oceny otaczającego świata jest dychotomiczny podział na „swoich” i „obcych”. Jest to podział manichejski – „swoi” są grupa wyidealizowaną, lepszą, zaś „obcy” są uosobieniem wszelkiego zła, zagrożenia. Etnocentryzm zakłada z góry agresywność „obcych”, nakazuje obronę i walkę z obcymi, a co najmniej całkowite odrzucenie ich świata. Podstawowe relacje grup z perspektywy etnocentrycznej to obronna izolacja i konflikt.
Pojęcie etnocentryzmu stosować można do funkcjonowania grup, tu etnocentryczne mogą być środowiska różnych zawodów czy środowiska polityczne. Dla zrozumienia genezy i niezwykłej powszechności zjawiska polskiego antysemityzmu należy przyjąć węższe znaczenie etnocentryzmu – etnocentryzm narodowy. Przykłady dowodzące narastania etnocentryzmu są niewątpliwe, pojawiają się dwie tendencje, jedna to ksenofobia, deprecjonowanie wartości (jawiących się jako pseudowartości) europejskiej cywilizacji, chęć zamknięcia się we własnej, swojskiej twierdzy ; druga tendencja to jeszcze nie sformułowana wtedy w sposób jasny definicja narodu homogenicznego, pozbawionego kulturowej i etnicznej różnorodności.
Etnocentryzm, typowy dla wszystkich zamkniętych społeczności generalnie kieruje się przeciw wszystkim obcym, to znaczy „nie swoim”. Jeżeli ci obcy wykazują się większą od miejscowych ruchliwością społeczną, zapobiegliwością, przedsiębiorczością, wyższymi umiejętnościami, i z tego tytułu zaczynają dystansować „tutejszych”, zagrażać ich interesom, aspiracjom to dystans, uprzedzenia przekształcają się w otwartą wrogość. Wrogość pogłębia sytuacja braku zintegrowania obcych ze „swojakami”, posługiwanie się innym językiem.
Walka o język narodowy zwolna przekształcała się w obsesyjne żądanie całkowitej etnicznej czystości. Prowadziło to do ataków wymierzonych w cudzoziemszczyznę, obce naleciałości. (Dzisiejsze ataki na funkcjonowanie w polszczyźnie zwrotów anglosaskich, które nie mają swoich polskich odpowiedników mają swój rodowód w wieku XIX i jego obsesji etnocentrycznej.)
Narody walczące o swą kulturę, w sytuacji niszczenia jej przez naród dominujący są skazane na agresywność, oparcie swej narodowej mentalności na antynomii swój – obcy. Niszczenie narodowej kultury jest postrzegane jako zagłada narodu, represje polityczne nie są tak dotkliwe. Walka polityczna narodu jest tylko walką o instytucjonalną ochronę narodowej kultury, represje godzące w samą kulturę wywołują niezwykle silne reakcje obronne. Wszelka obcość, bez znaczenia, czy rzeczywiście zagraża narodowi, czy nie, jest dla niego wroga. Każdy naród wschodnioeuropejski dążyć będzie do jej eliminacji.
Greckie słowa przypominające, że kontakt z innymi ludźmi, z obcymi, związanymi z inną kulturą nie jest doświadczeniem obojętnym, a przeciwnie – wikła nas w emocje, które bez względu na to, czy są pozytywne czy negatywne, przez sam fakt pojawienia się nadają temu kontaktowi wymiar uczuciowy, ludzki. Ksenofobia to strach przed obcym (gr. ksenos 'obcy’ phobos 'strach’). Ksenofilia to „lubienie” obcych (gr. ksenos 'obcy’, phileo 'lubię’). Mamy zatem dwie przeciwstawne postawy wywołane przez spotkanie z obcym.
Czego więcej w historii narodów? Wydaje się, że jednak ksenofobii, choć zdarzają się związki między narodami oparte na wzajemnej (lub chociażby jednostronnej) sympatii. W polskiej tradycji są okresy, gdy z prawdziwą przyjaźnią mówi się o Francuzach, gdy próbuje się zbudować braterską więź między Słowianami, do przysłowia przechodzi też pozytywnie postrzegana więź z bratankiem Węgrem.
Jednak najczęściej kontakt z innym, obcym, należącym w pewnych kategoriach do innego świata, innego porządku kulturowego wywołuje niepokój i skutkuje postawą ksenofobiczną. Nienowe to zjawisko i właściwie możemy o nim mówić, przywołując przykłady już z epok najdawniejszych. Rzymianie nie przepadali za Grekami i tworzyli na ich temat rozmaite przysłowia w rodzaju Graeca fides, nulla fides (grecka wierność to żadna wierność). We wcześniejszych epokach sami Grecy także musieli niechętnie myśleć o innych, skoro wszystkich nie mówiących po grecku nazwali mamroczącymi, wydającymi dziwne dźwięki (bar-, bar-) barbarzyńcami (gr. barbaros). Podobnie i my postąpiliśmy z Niemcami, kładąc u podstawy ich polskiej nazwy przymiotnik niemy, co równało się stwierdzeniu, że ten, kto nie potrafi porozumieć się z nami w naszym języku, jest niemy.
Przykładów takich i podobnych jest bardzo wiele. I nie te językowe zapamiętujemy najczęściej. Przede wszystkim pamiętamy te znane z historii i z naszego codziennego życia. Z jednej strony na przykład pogromy Żydów w XVI-wiecznej Europie, wojny religijne, szaleństwo XX-wiecznych eksterminacji narodów w Europie i Azji. Z drugiej – niechęć do Cyganek wróżących na ulicy, żebrzących Rumunów, dawniej i do Rosjan jako przedstawicieli gnębiącego Polaków państwa (w wersji carskiej czy sowieckiej). W różnej skali i o różnych skutkach są to przejawy ksenofobii. Przyczyną ksenofobii nie jest jednak tylko lenistwo intelektualne, które raczej każe odrzucić coś nowego niż nad nim się zastanowić, zrozumieć, by w końcu – może – zaakceptować. To, co powoduje, że ksenofobia często działa z niepowstrzymaną siłą, jest jej związek z najprostszymi odczuciami, a nawet instynktami. Człowiek, żyjąc, próbuje zapewnić byt-przetrwanie sobie, swojej rodzinie, gromadzie, w której żyje. Zapewnić egzystencję w podstawowych wymiarach – materialnym i duchowym (wartości, wzorów postępowania, ciągłości tradycji, religii). Pojawienie się obcego stanowi zagrożenie. Może on chcieć wziąć udział w podziale dóbr materialnych, które bez jego obecności należałyby się tylko nam. Może on także przez wprowadzenie swoich norm zachowań, swojej kultury zabrać nam pewność co do nieomylności, słuszności naszych ocen i wartości. W jednym i drugim wypadku może to doprowadzić do destrukcji, zniszczenia naszej własnej grupy. To każe instynktownie bronić się przed obcym i bać się go.
Oczywistym jest, ze nasilenie postaw ksenofobicznych występuje w społecznościach, które uświadamiają sobie lub doświadczają w jakimś stopniu rozpadu wartości lub słabości ekonomicznej czy politycznej. Skutkuje to wówczas także chętnym posługiwaniem się figurą obcego jako „kozła ofiarnego” obarczanego wino za zło, które nas dotyka, tworzeniem mitów o „złotym wieku”, czasach przeszłości, w których zarówno materialnie, jak i duchowo nasza społeczność była dość mocna, by przetrwać.
Dlaczego zwalczanie w polszczyźnie zwrotów anglosaskich ma być przejawem jakiejś tam fobii? Bez urazy (to typowo anglosaski no offense), lecz „relacje” zamiast stosunki, „koresponduje” zamiast pasuje do czegoś i multum innych sprawiają że język brzmi niechlujnie i niezrozumiale. A wyraz „pseudowartości” jest hybrydą (psuedo z greckiego).