Krzysztof Pomian dokonuje szkicu egzystencjalnego etapu w filozofii Jeana Paula Sartre’a, który ma czytelnikowi ułatwić zrozumienie Wolności kartezjańskiej – rozprawy tego francuskiego egzystencjalisty.
Wedle Krzysztofa Pomiana Sartre odchodzi od rozumienia „istnienia” jako zajmowania określonego wycinku czasoprzestrzeni. Tak istnieją stoły i domy. Człowiek nie jest stołem; żyje, cierpi, myśli, czuje, marzy i usiłuje marzenia zrealizować, a gdy tego dokonuje czuje dalej niedosyt. Żadne zwycięstwo nie daje mu ukojenia, nie jest mu dane doznawanie uczucia, że ma już wszystko, że niczego już więcej nie pragnie, że jest zaspokojony. Na etapie ówczesnej wiedzy nie ma podstaw, aby twierdzić, że stół doznaje podobnych uczuć , zatem człowiek istnieje inaczej niż on. Człowiek jest podobny do stołu, ale tylko gdy jest przeszłością, czyli wtedy, gdy go nie ma, bo wtedy nie może już niczego zmienić. Gdy umiera życie jego wyzwala się z pod jego panowania, staje się czymś zamkniętym i uprzedmiotowionym. Jednak póki jest może zrobić wszystko, a każdy jego krok zmieni sens dotychczasowych. Może oprzeć się torturze. To jest zawsze jego wybór. Jestem wolny. Póki jestem mogę zrobić wszystko, zawsze mam wybór.
Jednak czy inni ludzie też są wolni? Czy Adam, Jan, Tadeusz istnieją tak, jak istnieję ja? Z punktu widzenia każdego z nich – tak. Z mojego – istnieją inaczej, gdyż są oni dla mnie przedmiotem. Widzę ich twarze, ręce, słyszę mowę, dostrzegam gest, działania, jednak nie dostrzegam ich świadomości. Piotr gestykuluje, rusza się, działa w jakimś celu, ale ja mogę to wszystko inaczej odbierać. Jego cel, który wnioskuję z obserwacji jego osoby może wydawać mi się inny od rzeczywistego jaki przyjął sobie. Moja interpretacja jego zachowania pociąga za sobą jego uprzedmiotowienie. Pozbawiam go wolności, gdyż ograniczam jego możliwości. Wszyscy są zależni ode mnie, lecz i ja jestem zależny od wszystkich.
Można powiedzieć zatem, już w języku filozofii, że podmiot ma świadomość samego siebie. Świadomość samego siebie oznacza, że jest się świadomym tego, że jest się każdego kroku świadomym.
Pierwszą konsekwencją tak rozumianego podmiotu jest, że człowiek jest wewnętrznie rozdarty. Świadomość siebie rejestruje rzeczy dokonane, świadomość świadomości jest instrumentem kontrolującym. Ona to bada w jakim stopniu zrealizowane zostało zamierzenie. Jednak zawsze dostrzega rozdźwięk między ideałem a rzeczywistością. To stałe niezrównoważenie, ten nieprzerwany rozdźwięk między świadomością siebie a świadomością świadomości siebie umożliwia egzystencję człowieka.
Drugą konsekwencją jest walka bytu i nicości. Wszystko co dokonane, osiągnięte, załatwione, to, co jest intencjonalnym przedmiotem świadomości siebie jest bytem. Nicością jest ideał, wartość, czyli to, co jest przedmiotem świadomości własnej świadomości. Wytłumaczyć to można w ten sposób, iż kiedy człowiek uznaje coś za swój ideał, ideał nie istnieje, gdyż jeszcze nie jest urzeczywistniony. Gdy przystępuje do jego realizacji to przekształca go w byt, lecz gdy tego dokona uznaje jego niewystarczalność. Zbliżyłem się do ideału, lecz to, co osiągnąłem jeszcze nim nie jest. Wniosek jest taki, że ideał jest nicością, albowiem gdy się go zakłada jeszcze nie istnieje, gdy ocenia się trud wcielenia go w życie, dostrzega się, że nadal jest nieobecny.
Trzecią konsekwencją jest istnienie wiecznej niestabilności między świadomością siebie a świadomością świadomości, istnienie koniecznej nieodpowiedniości między intencją a rezultatem, ideałem a rzeczywistością. Nieuchronność tego absurdu założona jest w samej strukturze człowieka.
Gdyby w człowieku nastąpiła stabilizacja obu świadomości (uznał on swe ideały za urzeczywistnione w pełni) wtedy człowiek przestaje istnieć jako człowiek. Urzeczywistnił ideał i nie brak mu już niczego, zanika jego świadomość siebie jako odrębnego od całokształtu innych ludzi i rzeczy. Staje się on rzeczą miedzy rzeczami – bytem w sobie.
Wybór między klęską a klęską – oto prawdziwa sytuacja człowieka. Albo będzie wiecznie niezaspokojony, albo będzie rzeczą. Tej pierwotnej sytuacji człowiek nie chce przyjąć do wiadomości. Wierzy, że zrealizuje swe ideały, a zarazem pozostanie bytem dla siebie jednocześnie. Pragnie być Bogiem. Jednak gdy przekonuje się, że jest to niemożliwe, wyobraża sobie, że istnieje twór, który może tego dokonać. Następnie obarcza go odpowiedzialnością za swoje czyny. Wiara taka jest złą wiarą. Gdy człowiek ją akceptuje jest nieautentycznym. Powinien odrzucić wszelkie poglądy głoszące, że jego odpowiedzialność za własne postępowanie ponosi ktoś inny. Jest tak, gdyż podstawowy nakaz moralny Sartre’a głosi, że człowiek powinien być autentyczny.
Dzięki wolności człowiek może być autentyczny. Tym, co wyróżnia człowieka od innych bytów jest jego nastawienie na przyszłość. To, że jest on przyszłością, oznacza, że jest on tym, czym nie jest, gdyż przyszłości jeszcze nie ma. Wniosek – jest on nicością, ponieważ jest tym, czym nie jest. To czego nie ma, nie może być zdeterminowane. Tylko to, co jest może podlegać determinacjom. Człowiek zatem jest wolnością. W każdej sytuacji jest wolny (ma wybór). Wykręca się od odpowiedzialności gdy usprawiedliwia swoje poczynania okolicznościami zewnętrznymi. Jednak gdy im ulega, to najpierw zdecydował, że będzie im ulegał. Jest za to odpowiedzialny. Wolność człowieka realizuje się, więc w zakładaniu przezeń określonych ideałów. Jest on skazany na wolność i nie może się jej pozbyć. Człowiek jest świadomy wolności i odpowiedzialności. Ta świadomość przejawia się w niepokoju, który wynika z wiedzy, iż może odrzucić wszystkie wartości, że wartości ustanawia on sam, że zależą tylko od niego. A gdy pragnie uciec od odpowiedzialności za decyzję wyboru określonych wartości, to też jest świadomy, że od owej odpowiedzialności ucieka. Nawet gdy wyrzeka się wolności czyni to będące wolnym.
Postępowania człowieka nie da się przewidzieć. Wynika to z twierdzenia, że jest wolnością, czy nicością. Można je poznać dopiero gdy się zrealizuje. Jego istotą są konkretne ideały, które stawia on przed sobą, a które można poznać gdy się urzeczywistnią (staną się bytem). Tak definiowana istota człowieka jest następstwem stwierdzenia, że jest on nicością. Albowiem to, co nie jest, nie może być poznane. O człowieku wiemy tylko to, co zrobił, co dokonał w przeszłości, to, co się zobiektywizowało. Jednak sens tej przeszłości, dopóki żyje, może ulec zmianie. Jest tak ponieważ znaczenie przeszłości jest określone przez przyszłość.
Jean Paul Sartre w Wolności kartezjańskiej dokonuje próby reinterpretacji filozofii Kartezjusza. Uważa, że jego rodak na ponad dwieście pięćdziesiąt lat przed dwudziestowiecznym egzystencjalizmem formułuje kilka z głównych tez: że człowiek jest nicością, że człowiek jest wolnością – rozumianą jako zdolność zaprzeczania danym świata zewnętrznego (wolność jako władza negatywna), oraz tezę, że człowiek jest całkowicie odpowiedzialny za korzystanie ze swej wolności. Polemizując z poglądami Kartezjusza, Sartre przedstawia swoje.
Wolność może objawiać się rozmaicie. Czym innym jest być wolnym w zakresie przedsięwzięcia politycznego, a czym innym doświadczenie bycia wolnym w akcie rozumienia i dociekania. Kartezjusz doświadcza wolności, „która własnymi siłami odkrywa rozumne stosunki, między już istniejącymi esencjami”(1).
Przed zrozumieniem jest moja wola zrozumienia. Muszę chcieć skupić uwagę i wytężyć umysł. „Najmniejszy nawet wysiłek myśli angażuje całą myśl, myśl autonomiczną, która każdym swym aktem ustanawia swą całkowitą i absolutną niezależność”(2). Ta myśl, aby zrozumieć, musi mieć „coś”, co może zrozumieć jakieś obiektywne stosunki między esencjami, struktury, z góry dany system relacji. Oznacza to, że droga wolności i zrozumienia jest dokładnie wytyczona. Człowiek może kontemplować ideę, ale nie może jej wytworzyć. Człowiek jest autonomiczny wobec systemu idei dzięki władzy negacji. Może mówić „nie” wszystkiemu, co nie jest prawdziwe. To jest druga teoria wolności w doktrynie Kartezjusza.
Człowiek, wedle Kartezjusza, jest odpowiedzialny wobec prawdy. Aby prawda istniała muszę ją stwierdzić. Mam wolę sądzenia. To dzięki mnie mgliste, neutralne idee, nie będące ani prawdziwe, ani fałszywe są przekształcane w naturalny porządek prawd. Dzięki człowiekowi prawda pojawia się w świecie. Ludzie są odpowiedzialni za to, aby naturalny porządek jestestw stał się naturalnym porządkiem prawd. Aby nadeszło królestwo prawdy człowiek musi powiedzieć „tak”, lecz wymaga to nieskończonej mocy użytej za jednym zamachem. „Tak” człowieka jest tożsame z „tak” Boga. Wolność decyzji, której obecności nie można zaprzeczyć, jest cechą upodabniającą człowieka du Boga.
Każdy człowiek jest wolnością, gdyż wolność jest właściwością wyróżniającą człowieka. Wolności człowieka nie mogą ograniczyć ani zwiększyć jego możliwości i sytuacje zewnętrzne, gdyż być wolnym to chcieć tego, co możliwe. Jednak ta wolność jest pozytywna i konstruktywna, o czym mówi np. druga reguła metody znana z Rozprawy o metodzie Kartezjusza: „dzielić każde z badanych zagadnień na tyle cząstek na ile by się dało i na ile byłoby potrzeba dla najlepszego ich rozwiązania”(3).
To na mocy wolnego i twórczego sądu dokonuję analizy tworzącej schematy i hipotetyczne podziały. Świadczy też o tym reguła trzecia: „prowadzić swe myśli w porządku poczynając od przedmiotów najprostszych i najdostępniejszych poznaniu i wznosić się po trochu, jakby po stopniach, aż do poznania przedmiotów bardziej złożonych, przyjmując porządek nawet wśród tych przedmiotów, które bynajmniej z natury swej nie wyprzedzają się wzajemnie”(4).
Do nas należy przewidywanie tego porządku wśród nieporządku i jeszcze przed podporządkowaniem się mu. Oznacza to, że ów porządek trzeba wynaleźć jeśli nie ma go w rzeczywistości. To wszystko świadczy o tym, że reguły metody są jakby kierunkami dla sądu wolnego i twórczego. Wedle Sartre’a Kartezjusz afirmuje twórczą wolność, która budując prawdę przewiduje rzeczywiste stosunki między esencjami tworząc hipotezy i schematy. Jest ona jednaka u człowieka jak i u Boga.
Sartre zwraca uwagę, że u Kartezjusza człowiek prawdę odkrywa, gdyż Bóg raz na zawsze ustalił stosunki zachodzące między esencjami. Człowiek może tylko stwierdzić ją a nawet musi, gdy dostrzega jasno stosunki, które się na nią składają. Ta prawda przenika go całego. Podobnie jasne widzenie Dobra pociąga za sobą działanie, jak wyraźna wizja prawdy – zgodę na nią. Jest tak, gdyż Dobro i Prawda są Bytem.
Autonomię u człowieka Sartre zauważa gdzie indziej.
Czy człowiek jest niezależny? Wedle Sartre’a Kartezjusz okaleczył autonomię człowieka. Właśnie o owym oczekiwaniu Prawdy i Dobra ma ona miejsce ale tylko w tej mierze, w jakiej jest on nicością. Ocierając się o Zło, Błąd, Nicość człowiek jest niezależny od Boga. Bóg jako pełnia bytu nie jest w stanie kierować nicością. To, co człowiek dostał od niego jest bytem; to, co otrzymał – jest. Jednak ja, będąc skończonym i ograniczonym odwracam się od Niego. Dzięki tym cechom mogę zachować wolność z obojętności, lecz będzie ona w stosunku do tego, co nie jest mi znane, lub znam źle. Tym wszystkim ideom kalekim, zniekształconym, tym wszystkim nicościom, będąc sam nicością mogę powiedzieć „nie”, mogę powstrzymać się od działania. Dopóki możemy odmawiać zgody, dopóty jesteśmy wolni.
Ponieważ ta wolność jest zaprzeczaniem, więc nie będzie twórcza. Nie ma możliwości aby wytworzyła ideę, gdyż idea jest rzeczywistością a ona jest nicością. Sartre uważa, że wolność u Kartezjusza jest ograniczona, gdyż nie jest w naszej mocy powiedzieć „nie” bytowi absolutnemu. Oznacza to, że człowiek jest zdolny odrzucić tylko fałsz „mówi on nie niebytowi”. Bytowi mówi zawsze „tak”. Sartre zarzuca Kartezjuszowi, że wolność, o której mówi jest fałszywa, gdyż człowiek jest wolny jeśli nie odkrywa swego Dobra, nie buduje wiedzy. Jest wolny dla Zła, ale nie dla Dobra. Jest wolny dla Błędu, lecz nie dla Prawdy. „Posługując się światłością przyrodzoną i nadprzyrodzoną, której im udziela, Bóg prowadzi ich za rękę ku Wiedzy i Cnocie, jaką dla nich wybrał; pozostaje im jedynie dać się powodować: cała zasługa tego wznoszenia przypada Jemu. Ale wymykają mu się oni w tej mierze, w jakiej są nicością; mogą w drodze puścić jego rękę i pogrążyć się w świecie grzechu i niebytu. I na odwrót, mogą oni oczywiście uniknąć Zła intelektualnego i moralnego; wystrzegać się, mieć się na baczności, zawieszać sądy, stawać tamę swym pragnieniom, powstrzymywać w porę czyny”(5).
Widać z tego, że ta wolność jest ograniczona. Człowiekowi nie jest dane nie stworzyć, gdyż Błąd i Zło są niebytem.
Prawdziwie wolnym jest Bóg. Nie jest niczemu podporządkowany. Stworzył świat i prawa tego świata na mocy wolnego aktu, którego zarodki nie mogą tkwić w poprzednim stanie świata. Tworzenie nie jest zdeterminowane. Tworzenie jest wolnością. Wolność Boga jest tworzeniem, jest aktem, przez który dokonał On, iż istnieje świat Dobra i wieczne Prawdy.
To, że to, co nazywamy dobrem jest nim, to że obowiązuje prawo ciężkości, to że dwa plus dwa równe jest cztery, jest dlatego, że Bóg stworzy tak świat. A dokonał tego na mocy wolnego aktu. „Wolność jest fundamentem Prawdy, a surowa konieczność objawiająca się w porządku prawd opiera się na absolutnej przypadkowości twórczej wolnej woli”(6).
I dalej: „Jego doskonałość nie skłania go do wybierania tego, co najlepsze, natomiast właśnie to, co on wybrał, na mocy jego wyboru jest absolutnie dobre”(7). Bóg Kartezjusza tworząc jednocześnie poznaje to, co tworzy.
Sartre uważa, że w rzeczywistości to, co przyznane zostało przez Kartezjusza Bogu, należy do człowieka. Bóg własną wolą ustala wartości i prawdy. On też ją podtrzymuje. Wolność ludzi stwarza granice jedynie wolności Boga. Aby istniała prawda musi ją chcieć moc Boża oraz przyjąć i zatwierdzić wolność ludzka. Dlatego też Sartre powiedział „Wolność jest podstawą bytu”(8).
Filip Litwin
(1) J.P. Sartre, Wolność kartezjańska [w:] Filozofia i socjologia XX wieku, część II, Warszawa 1965, s. 309.
(2) ibidem, s. 310.
(3) R. Descartes, Rozprawa o metodzie, Warszawa 1970, s. 22.
(4) ibidem.
(5) J.P. Sartre, Wolność kartezjańska, op.cit., s. 325-326.
(6) ibidem, s. 328.
(7) ibidem.
(8) ibidem, s. 329.